"W świat na włóczęgę!"
11/09/1926
Leona Mroczkiewicza i Tadeusza Perkitnego podróż dookoła świata (1926-1930)
11 września 1926 r. dwaj przyjaciele – Leon Mroczkiewicz (ur. w 1900 roku w Drawsku Pomorskim) i Tadeusz Perkitny (ur. w 1902 roku w Poznaniu) – wyruszyli w niezwykłą podróż dookoła świata. Z dyplomami inżynierów leśników w ręku, jako absolwenci Wydziału Rolniczo-Leśnego Uniwersytetu Poznańskiego postanowili udać się „w świat na włóczęgę”. Z drukowanych wspomnień z podróży Tadeusza Perkitnego wyłania się obraz dwóch młodzieńców, dwudziestokilkulatków, których pociągnął zew przygody i którzy w przeciągu trzech tygodni spakowali plecaki (wyposażając je w niezbędny słoik powideł i wiązkę kiszonych ogórków) i z kapitałem 100 zł wyruszyli w nieznane. Obraz romantyczny, ale nie do końca prawdziwy, bo Perkitny i Mroczkiewicz do podróży przygotowali się dość dobrze. Postarali się o wszelkie możliwe zaświadczenia z uczelni, jak dyplomy ukończenia studiów i listy polecające, w ramach przygotowań zaplanowali wizytę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, co dało im rozeznanie w polskich konsulatach i ambasadach w poszczególnych krajach. Trasę podróży także musieli dość dobrze zaplanować, wiedząc, że nie wszędzie istnieje możliwość pracy dla obcokrajowców. Nie mogąc bowiem uzyskać żadnego stypendium postanowili pracą własnych rąk zarobić na kolejne etapy wędrówki. Perkitny i Mroczkiewicz mieli jasno wytyczony cel: w ramach kontynuacji studiów chcieli poznać różne kompleksy leśne świata, ich botanikę, hodowlę i eksploatację. Perkitny uważał, że „wielki uczony-przyrodnik powstać może w bibliotece i laboratorium, temu nikt nie zaprzeczy, ale wielki przyrodnik z duszą przyrodnika rodzi się tylko gdzieś bardzo daleko, wśród samotnych ścieżek, gwiazd i mgieł wszechświata!”. Nie dziwi więc, że dwaj przyjaciele pragnęli „zobaczyć własnymi oczyma różne szaty leśne globu, dotknąć ręką ich gąszczy, poczuć ich woń, usłyszeć ich granie”[1].
Wyruszywszy z Poznania 11 września 1926 r., powrócili doń 16 lutego 1930 r. Szlak ich trzy i pół letniej wędrówki wiódł przez Europę północną i zachodnią, Amerykę Południową, Azję południowo-wschodnią i Afrykę centralną. Podróżowali przez Szwecję, Norwegię, Holandię, Francję, Brazylię, Argentynę, Chile, Meksyk, Stany Zjednoczone, Wyspy Hawajskie, Japonię, Chiny, Indochiny, Półwysep Malajski, wyspę Cejlon, Tanzanię, Kongo, Senegal, Maroko, Hiszpanię, Francję, Włochy, Austrię i Czechosłowację.
Na kolejne etapy podróży Mroczkiewicz i Perkitny zarabiali pracą własnych rąk. Byli gotowi pracować ciężko, zdobyć świat każdą pracą – jak notował Perkitny: „wszystko jedno jaką, czy matematyką wyższą, teodolitem, cyrklem czy młotem, siekierą lub kilofem!”[2]. W miarę jednak możliwości starali się, by praca miała związek z kierunkiem studiów, który ukończyli. Leon Mroczkiewicz był przede wszystkim zainteresowany botaniką leśną i hodowlą lasu, a Tadeusz Perkitny – użytkowaniem lasu i technologią leśną (zwłaszcza technologią drewna). Chcieli pracować w lasach i przemyśle drzewnym. Zdawali sobie przy tym sprawę, że największa trudność nie leży wcale w samej pracy, ale w jej zdobyciu.
Już w Szwecji, pierwszym kraju, do którego dotarli, zetknęli się z takimi przeszkodami – w Dyrekcji Lasów Państwowych w Malmö odmówiono im pracy z powodu „kryzysu, bezrobocia, stagnacji, strajków, bolszewizmu” i wyraźnej pieczątki „nie wolno zarobkować” w paszportach obu podróżników. Perkitny i Mroczkiewicz nie poddali się jednak i pojechali z listem polecającym „po pracę” sami, do Norrlandii, najbardziej na północ wysuniętej części Szwecji, gdzie kwitł przemysł leśno-drzewny. Tam dostali pracę w fabryce ścieru drzewnego i papieru w miejscowości Matfors. Po kilku tygodniach otrzymali list z konsulatu polskiego w Sztokholmie zezwalający im na objęcie posad w fabryce ścieru drzewnego w Högbrofors k. Östersund. Był to jeden z najbardziej „wygodnych” okresów w podróży Perkitnego i Mroczkiewicza: „Auto na stacji, pokój w willi dyrektora, kawa podawana codziennie rano do łóżka, wikt dyrektorski, praca kwalifikowana w lesie i przy pomiarach, radio, doskonałe audycje z Warszawy i do tego wszystkiego trzy korony dziennie [...] Pięć bitych tygodni żyliśmy jak młodzi bogowie na Olimpie”[3].
Włóczęgowska żyłka pchała ich jednak dalej. 16 grudnia 1926 r. przekroczyli granicę szwedzko-norweską. Mały statek „Inger”, transportujący towar z fabryki w Högbrofors, przewiózł ich za darmo z Norwegii do Rouen we Francji. Dzięki protekcji honorowego konsula Polski w Bordeaux zatrudniło ich miejscowe przedsiębiorstwo leśne. Od stycznia do marca 1927 roku pracowali nad Oceanem Atlantyckim. Byli drwalami, robotnikami w fabryce terpentyny, pomagali przy żywicowaniu sosen.
O ile jednak o Szwedach mieli bardzo dobre zdanie (uważali ich za gościnnych, pracowitych niezwykle uczciwych, pełnych pogody ducha, spędzających wiele czasu w gronie rodziny, przyjaciół i sąsiadów), o tyle mieli zgoła odmienny sąd o Francuzach – przeważnie dumnych, zamkniętych w sobie, skąpych i niegościnnych, żyjących dla siebie, rzadko się odwiedzających, co najwyżej wieczory spędzających w karczmach. Życie towarzyskie podróżników podczas pracy w lasach w okolicach Bordeaux nie kwitło zatem, a rozżalony Perkitny notował, iż dla miejscowej ludności słowo „Polonais” było równoznaczne „z hasłem: zamknij dobrze furtkę, spuść psa i policz swoje kury”[4].
Wreszcie, gdy monotonna, deszczowa pogoda nad Zatoką Biskajską, ciężka praca i niezbyt bujne życie towarzyskie stały się zbyt uciążliwe, podróżnicy postanowili pojechać dalej. Dzięki pośrednictwu męża kuzynki Perkitnego na Lazurowym Wybrzeżu, w Nicei dostali dwie posady – Perkitny w willi „Miminka”, gdzie był „służącą do wszystkiego” (tj. do opieki nad dziećmi, zamiatania, zmywania naczyń itd.), a Mroczkiewicz w hotelu „Polonia”, gdzie pracował jako pomywacz i ogrodnik.
W Nicei prowadzili ciekawe życie towarzyskie – bywali u kuzynki Perkitnego Teresy Wiśniewskiej, która co czwartek wraz z mężem Henrykiem gościła miejscową Polonię. Perkitny stwierdzał z ubolewaniem, że do Polonii zaliczali się:„jakieś histeryczne śpiewaczki, które po wygwizdaniu w Polsce pragną być wygwizdane na Jasnym Wybrzeżu, jacyś literaci w monoklach, malarze z brodami, poeci pod zdechłym Azorkiem”[5]. Wszyscy oni korzystali z gościny Wiśniewskich, jedli i pożyczali pieniądze.
W czasie pracy w Nicei Perkitny i Mroczkiewicz byli także widzami międzynarodowego konkursu hippicznego, w którym zwyciężył Polak – porucznik Szosland, (Perkitny w korespondencji do czasopisma „Dzień Polski” pisał, że lekarze zabronili porucznikowi dosiadać konia, bo po niedawnym wypadku miał jeszcze pół szyby samochodowej w oku), udali się także na wycieczkę w Alpy i do Monte Carlo w Monako.
Po dwóch miesiącach uzbierana gotówka wystarczyła im na kontynuowanie podróży. 26 maja 1927 r. wyruszyli z biletem czwartej klasy z Bordeaux na parowcu „Mosella”. Podróż przez Ocean Atlantycki umożliwiła im zwiedzenie m.in. Lizbony w Portugalii i Dakaru w Senegalu.
Na międzypokładziu statku „Mosella” towarzyszami podróżników byli ubodzy emigranci: Polacy, Rusini i Litwini oraz Hiszpanie i Portugalczycy. Słowianie i Romanie, jak nazywał ich Perkitny, różnili się znacznie między sobą, co było widoczne także w zawartości bagaży: „Hiszpańskie i portugalskie Cygany, jako mniej dbające o jutro, przewożą przez ocean tylko towary wyjątkowo treściwe, jak baraninę suszoną, czosnek, gąsiorki z winem i kozie serki […]. Nasze przezorne baby natomiast wloką na drugą półkulę kartofle, jaja, marchew, groch i cebulę, bo «to dyć szkoda było ostawić, a zawżdy może się przydać za morzem»”[6]. Wszystkich łączył natomiast prawie powszechny analfabetyzm.
17 czerwca 1927 r. „Mosella” wpłynęła do portu w Rio de Janeiro. Perkitny zwiedziwszy to miasto, ówczesną stolicę Brazylii, był gotowy „przyznać z całą bezstronnością”, że jest ono „po Swarzędzu [gdzie mieszkał Mroczkiewicz] i Poznaniu [gdzie mieszkał Perkitny] najpiękniejszym miastem na świecie”[7].
W Brazylii skorzystali z ustawy, zgodnie z którą każdy imigrant otrzymywał od rządu Brazylii jednorazowy darmowy bilet kolejowy do wybranej miejscowości w kraju. Perkitny i Mroczkiewicz udali się do Kurytyby, największego skupiska Polonii brazylijskiej. Dzięki listowi polecającemu otrzymali wkrótce pracę w angielskim towarzystwie eksploatacji lasów jako robotnicy przy naprawie torów kolejki leśnej. Praca ta okazała się najcięższą z dotychczas wykonywanych. Perkitny notował: „Od kilku tygodni siadamy o świcie z garnuszkami w rękach na puste platformy, rąbiemy przez dziewięć godzin kilofem i po załadowaniu piniorów na tych samych platformach wracamy późnym wieczorem do rancza […]. Jedyna rzecz, którą widzę wyraźnie od samego rana, to garnek z fiżonem na ogniu. Jedyna rzecz, o której marzę pod wieczór, to barłóg i kłębek szmat do podłożenia pod głowę”[8].
Na szczęście z marazmu wyrwało ich otwarcie „Grande Atelier Fotografico d’Arte”, jak szumnie nazwali swe studio fotograficzne utworzone naprędce w drewnianej chacie, w której mieszkali. Miejscowa ludność i pracujący z podróżnikami robotnicy stali się pierwszą klientelą „Wielkiego Atelier Fotograficznego”.
Niespodziewanie jednak Perkitny i Mroczkiewicz zostali z niewiadomych przyczyn wyrzuceni z pracy, co przerwało wspaniały rozwój atelier i zmusiło jego właścicieli do podjęcia niebezpiecznej, pieszej wędrówki przez brazylijski stan Parana, przez dziewicze lasy, góry i step. W trakcie tej przeprawy Perkitny i Mroczkiewicz odnaleźli grób Tadeusza Chrostowskiego, który w 1922 roku zorganizował wyprawę ornitologiczną w lasy Parany, ale w trakcie wyprawy zmarł na malarię. Jak donosił „Kurier Poznański”, pierwsze zdjęcie grobu Chrostowskiego, „pioniera nauki polskiej w lasach dziewiczych Brazylii”, wykonali właśnie Perkitny i Mroczkiewicz[9]. W Brazylii Perkitny zauważył, że poza wąską strefą cywilizacyjną, która otacza drogę kolei żelaznej, im głębiej w selwy i stepy, tym bardziej ludzie zdają się być pozbawieni energii, niechętni do podejmowania jakiegokolwiek wysiłku. Ową dziwną, nieuleczalną chorobę nazwał „patientia brasiliensis”, a za jej objaw uznał „ranszę z liści palmowych, zachwaszczone pole, drogę pełną wybojów i obdartego, sennego kabokla, pociągającego szymaron przed ranszą. (…) Ta «cierpliwa apatia» lub «apatyczna cierpliwość» sączy się do duszy każdego, kto nieopatrznie utonie w brazylijskim kampie”[10].
Wreszcie w grudniu 1927 roku, płynąc statkiem rzeką Paraną, dotarli do Argentyny. Pracowali tam w prowincji Misiones najpierw przy „łupaniu klepek”, a później w fazendzie (gospodarstwie rolnym) pochodzącego z Polski Wawrzyna Atamaniuka. To właśnie w Ameryce Południowej Perkitny i Mroczkiewicz spotkali się z największymi skupiskami polonijnymi w całej swej wędrówce dookoła świata. W Brazylii, jak pisał Perkitny, istnieje druga Rzeczpospolita Polska, którą przez pół wieku, walcząc zawzięcie ze słońcem i mściwą puszczą, stworzyli polscy emigranci.
Jeden z gości atamaniukowej fazendy dał Perkitnemu i Mroczkiewiczowi listy polecające do niejakiego inż. Lodoli wyznaczającego u podnóża Andów trasę nowej kolei państwowej. Od marca do sierpnia 1928 roku pracowali więc dla Argentyńskich Kolei Państwowych, biorąc udział w wyprawie mierniczej projektującej trasę kolejową ze stacji Pie de Palo przez bezludny step do miasta Mendoza. W obozie inż. Lodoli spotkali Polaków – inż. Bronisława Poświka (zastępcę kierownika wyprawy mierniczej, brata aktorki Ireny Solskiej) i inż. Franciszka Neymana (kreślarza obozowego, absolwenta Politechniki Lwowskiej), a wśród robotników wyprawy byli jeszcze dwaj Polacy o nazwiskach Kość i Fedaka oraz kucharz obozowy Stanisław Igiełka.
Podróżując koleją transandyjską dotarli następnie do położonego nad Oceanem Spokojnym chilijskiego miasta Valparaiso. Tu po raz pierwszy zaznali smaku sławy, ale też po raz pierwszy napotkali przeszkodę nie do pokonania własnymi siłami. Miejscowa gazeta „El Mercurio” napisała o dwu dzielnych Polakach, inżynierach, którzy wędrują przez świat, ale nie pomogło im to w znalezieniu pracy. Chcieli się zatrudnić na jakimś okręcie i w ten sposób przeprawić się przez Ocean Spokojny do Azji, jednak „Polak, identyfikowany w świecie z bolszewikiem, musi sobie raz na zawsze wybić z głowy marzenia o ładowaniu węgla pod kotły niepolskich okrętów”[11]. Alternatywą były chilijskie kopalnie saletry, ale aby zarobić na dwa bilety, musieliby w nich pracować co najmniej dwa lata. Zdecydowali się więc na zaciągnięcie pożyczki u siostry Leona Mroczkiewicza – Ewy. W Valparaiso u konsula Francji zdobyli wizy do Indochin Francuskich i 21 września 1928 r. wyruszyli w blisko trzymiesięczną podróż morską.
Podczas podróży z Valparaiso w Chile statkiem przez Ocean Spokojny Perkitny i Mroczkiewicz zwiedzili m.in. Manzanillo w Meksyku, Los Angeles w Stanach Zjednoczonych, port Kobe w Japonii, Szanghaj i Hongkong w Chinach.
7 grudnia 1928 r. dotarli do Sajgonu w ówczesnych Indochinach Francuskich. Dzień później Tadeusz Perkitny zanotował w swoim dzienniku: „Zaczyna się najgorszy okres, jaki istnieje na W[yprawie] Ś[wiatowej]. Okres szukania roboty. Aż strach bierze!”. Dodatkową trudnością była… biała skóra podróżników. W kolonii nie mogli pracować na niższych stanowiskach, bo – jak poinformował ich redaktor miejscowej gazety – „dla białych wchodzą tutaj w rachubę tylko kierownicze, a więc dobrze płatne posady. Takich zaś dobrze płatnych posad jest niestety mało”[12]. Okres bezrobocia przedłużał się, ale na szczęście podróżnicy znaleźli pracę i to pracę najlepszą z dotychczasowych, najdłużej trwającą i najlepiej płatną. Zostali zatrudnieni przez francusko-holenderskie Towarzystwo Kolonialno-Rolnicze jako kierownicy wyprawy mierniczej. Na ponad pół roku (od grudnia 1928 roku do sierpnia 1929 roku) trafili do wietnamskiej dżungli, gdzie – żyjąc wśród miejscowej ludności, plemienia Rhade – dokonywali pomiarów w celu wyznaczenia terenów pod przyszłe plantacje kawy, herbaty i juty.
Dzięki wysokiej pensji mogli zwrócić zaciągnięty w Chile dług i sfinansować podróż z Indochin przez Afrykę centralną aż do Casablanki w Maroku. We wrześniu 1929 roku zaopatrzeni w wizy belgijską (umożliwiającą im przejazd przez Kongo) i angielską (pozwalającą na wejście do wszystkich portów angielskich w drodze do Kongo) opuścili Indochiny. Podróżując przez Półwysep Malajski i wyspę Cejlon, dopłynęli statkiem do wschodnich wybrzeży Afryki – najpierw do portu Mombasa, a potem do wyspy Zanzibar na Oceanie Indyjskim.
Po dotarciu do portu Dar es Salaam w Tanzanii, stolicy ówczesnej Niemieckiej Afryki Wschodniej, stan Mroczkiewicza, który od jakiegoś czasu ciężko chorował na febrę, pogorszył się na tyle, że przyjaciele rozważali nawet, po raz pierwszy podczas całej wyprawy, rozdzielenie się. Na szczęście Mroczkiewicz wydobrzał i wspólnie ruszyli w dalszą drogę. 29 października 1929 r. dotarli pociągiem do Morogoro we wschodniej Tanzanii, miasteczka „coś w rodzaju Obornik. Proste ulice, ładne domki, aleje drzew mangorowych. Dzielnica murzyńska oddzielnie leżąca”. Dalsza podróż pociągiem zawiodła ich do miasta Kigoma nad Jeziorem Tanganika. Do Albertville (ob. Kalemie) dotarli statkiem, następnie pociągiem do maleńkiej osady Kabalo („Robimy zdjęcia we wsi murzyńskiej. Murzyni uciekają na widok aparatu”). Statkiem „Louis Cousin” dopłynęli do Kongolo, a trasę Kongolo-Kindu pokonali koleją zbudowaną w 1910 roku dla ominięcia wodospadów, tzw. Wrót Piekieł na rzece Kongo. Okręt „Prince Charles” dowiózł ich do Ponthierville (ob. Ubundu), zaś pociąg do Stanleyville (ob. Kisangani), gdzie mogli podziwiać Wodospady Stanleya. Dalsza podróż wiodła rzeką Kongo. 25 listopada wpłynęli do miasta Leopoldville (ob. Kinshasa), skąd motorówką wyprawili się do Brazzaville. Z Leopoldville ich droga wiodła do Matadi w zachodniej części Afryki, dalej do portu Banana.
Tam rozpoczęli podróż statkiem wzdłuż zachodnich brzegów kontynentu afrykańskiego, przez Pointe-Noire (Kongo), Libreville (Gabon), Doualę (Kamerun), Lagos (Nigeria), Grand Bassam (Wybrzeże Kości Słoniowej) i Conakry (Gwinea). 14 grudnia 1929 r. dotarli do Dakaru w Senegalu, miasta, które po raz pierwszy odwiedzili w czerwcu 1927 roku podczas przeprawy z Francji do Brazylii. Wzruszony Perkitny zapisał: „Oto właśnie Dakar […] jest owym pierwszym punktem globu, do którego po okrążeniu świata przypływam… po raz drugi! Są chwile w życiu zbyt wielkie, by je kiedykolwiek zapomnieć. Należy do nich także ta chwila, kiedy po długiej, bezkresnej wędrówce w jednym i tym samym kierunku wraca się do miejsca, z którego się wyszło, kiedy własnym wzrokiem, słuchem i dotykiem rąk sprawdza się wielkie misterium… okrągłości ziemi”[13]. W Dakarze Perkitny i Mroczkiewicz przeżyli czwartą wigilię podczas podróży dookoła świata („Pierwsza w Europie, druga w Ameryce, trzecia w Azji, no i teraz czwarta w Afryce”), a żeby w pełni „poczuć” ziemię afrykańską, udali się do miasteczka Saint Louis leżącego na granicy Sahary. Pod koniec grudnia 1929 roku statkiem „Foria” dopłynęli do Casablanki w Maroku.
Do tej pory w swej wędrówce przez świat podróżowali różnymi środkami lokomocji: statkami, łódkami, pociągami, samochodami, ale także pieszo, konno, a nawet na osiołku w Argentynie i na słoniach w Indochinach. W Casablance po namyśle postanowili uniezależnić się od wszelkich rozkładów jazdy i zdać się tylko na siebie. Kupili auto – Ford Model T, zwany „Torpedo”, rocznik 1921. Trasę z Casablanki do Poznania, wiodącą przez Maroko, Cieśninę Gibraltarską, Hiszpanię, Francję, Włochy, Austrię i Czechosłowację, pokonali w niespełna dwa miesiące. Po drodze odwiedzili m.in. Rabat w Maroku, Barcelonę w Hiszpanii, Marsylię i Niceę we Francji, Genuę i Wenecję we Włoszech i Wiedeń w Austrii. W lutym 1930 roku dotarli do Poznania.
W samym Poznaniu Leon Mroczkiewicz i Tadeusz Perkitny zostali entuzjastycznie powitani przez tłum mieszkańców miasta. W gazetach poznańskich z podziwem pisano o ich dokonaniu: „Przed wytrwałością, energią, wytrzymałością i siłą woli dwóch młodzieńców – uchylmy kapelusza!”[14]. Do popularności podróżników przyczyniło się z pewnością 50 korespondencji z ich podróży drukowanych w „Kurierze Poznańskim”. Artykuły, sygnowane przede wszystkim przez Perkitnego, ukazywały się na łamach dziennika nieregularnie, średnio raz na miesiąc, lecz zdarzały się miesiące, w których tych artykułów było kilka, jak i takie, w których nie było ich wcale. Perkitny pisał w formie humorystycznej, barwnie i z dużym talentem literackim, dlatego jego korespondencje chętnie czytano.
Historia niezwykłej podróży pary przyjaciół nie byłaby z pewnością tak znana, gdyby nie książka Z setką złotych naokoło świata, którą Tadeusz Perkitny napisał na podstawie swych dzienników i korespondencji przesyłanej do „Kuriera Poznańskiego”, a która ukazała się nakładem Gebethnera i Wolffa w 1938 roku. Książka kończyła się na wędrówce Perkitnego i Mroczkiewicza przez brazylijski stan Parana, reszta podróży miała zostać opisana w kolejnym tomie, którego przed wojną nie udało się wydać. Musiała jednak cieszyć się popularnością, skoro na przełomie lat 50. i 60. pojawiły się pytania czytelników o jej dalszą część, a pod koniec lat 60. historią Perkitnego i Mroczkiewicza zainteresował się Ryszard Badowski prowadzący telewizyjny program Klub Sześciu Kontynentów. Ostatecznie w 1979 roku nakładem wydawnictwa Iskry w serii „Naokoło świata” ukazały się dwa tomy książki Okrążmy świat raz jeszcze obejmującej całą podróż. Można sądzić, że także i współcześnie książka Tadeusza Perkitnego cieszy się dużą poczytnością, skoro od 1979 roku ukazały się już dwa kolejne jej wydania: w 1994 roku (Prószyński i S-ka, Seria Podróżnicza „Obieżyświat”) i w 2009 roku (Zysk i S-ka, Seria „Podróże retro”).
***
Tadeusz Perkitny o swych i Leona Mroczkiewicza losach po powrocie z podróży dookoła świata z właściwym sobie humorem pisał: „Zrzuciwszy z siebie podarte bluzy włóczęgów, zaczynamy z Leonem przebierać się… w togi. W miarę jak płyną lata, przywdziewamy ładnie po kolei doktorską, profesorską, dziekańską – a jeśli chodzi o Leona – nawet prorektorską togę i wieszamy na szyi przynależne do togi łańcuchy. Kierowane przez nas katedry toną w zieleni poznańskiego Sołacza i graniczą z sobą o miedzę […]. A czego to niby uczymy tę naszą kochaną młodzież? On uczy swoją, jak sadzić drzewa i je przez sto lat pielęgnować. Ja uczę moją, jak to, co on zasadził i przez sto lat pielęgnował, w ciągu sekundy wyciąć, porąbać, posiekać i zmiażdżyć. Toteż nasze nauki zazębiają się cudownie i przeróżne medale tak tylko nam dzwonią na wypiętych piersiach”[15].
Leon Mroczkiewicz w 1933 roku uzyskał tytuł doktora nauk leśnych w zakresie hodowli lasu. Po II wojnie światowej został dyrektorem Lasów Starachowickich, a następnie pracował w Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku. W latach 1949-58 współpracował z gdańskim Instytutem Badawczym Leśnictwa. W 1951 roku powrócił na Wydział Leśny nowo utworzonej Wyższej Szkoły Rolniczej w Poznaniu, w latach 1952-56 był dziekanem Wydziału Leśnego, w latach 1960-63 prorektorem do spraw nauczania, wreszcie w latach 1959-69 kierował Katedrą Szczegółowej Hodowli Lasu. W 1965 roku otrzymał nominację profesorską. Prowadził badania z dziedziny typologii leśnej, pielęgnacji drzewostanów, regionalizacji przyrodniczo-leśnej kraju i uprawy gatunków drzew i krzewów szybko rosnących. W 1961 roku otrzymał doktorat honoris causa Uniwersytetu Drezdeńskiego w Tharandcie. Od 1967 roku był członkiem-korespondentem Polskiej Akademii Nauk, a przez wiele lat członkiem i przewodniczącym Wielkopolskiego Parku Narodowego. Zmarł 7 września 1971 r. w Poznaniu.
Tadeusz Perkitny tytuł doktora nauk leśnych uzyskał w 1934 roku. W latach 1937-39 w Państwowej Fabryce Sklejek w Bydgoszczy zorganizował laboratorium kontrolno-badawcze z zakresu przerobu drewna, pierwszą tego typu placówkę w Polsce. Lata II wojny światowej spędził w obozach jenieckich. Po wojnie w latach 1948-61 kierował pracami Zakładu Tworzyw Drzewnych Instytutu Technologii Drewna w Bydgoszczy. W 1948 roku habilitował się, w 1951 roku uzyskał tytuł profesora nadzwyczajnego, a w 1962 roku – zwyczajnego. W 1950 roku zorganizował na Wydziale Leśnym Uniwersytetu Poznańskiego (późniejszej Wyższej Szkoły Rolniczej) Katedrę Mechanicznej Technologii Drewna, którą kierował do 1970 roku. Zajmował się nauką o drewnie i technologią drewna, pracę naukową łącząc z działalnością dydaktyczną. W 1974 roku otrzymał tytuł doktora honoris causa SGGW w Warszawie, a w 1982 roku tytuł taki nadał mu senat Akademii Rolniczej w Poznaniu. Był członkiem krajowych i zagranicznych towarzystw naukowych (m.in. Międzynarodowej Akademii Nauk Drzewnictwa), wielokrotnie nagradzanym i odznaczanym za swą działalność zawodową i społeczną. Zmarł 7 sierpnia 1986 r. w Poznaniu.
Agnieszka Baszko
Dział Zbiorów Specjalnych
Biblioteki Raczyńskich w Poznaniu
------------------------------------------------------
[1] T. Perkitny, Z setką złotych naokoło świata, Warszawa 1938, s. 14.
[2] Podróż naokoło świata, „Kurier Poznański” (dalej: KP), 1926, nr 599.
[3] Z podróży naokoło świata, KP, 1927, nr 66.
[4] T. Perkitny, Z setką złotych…, s. 62.
[5] Tamże, s. 84.
[6] T. Perkitny, Okrążmy świat raz jeszcze. Ruszamy po przygodę, cz. I, Poznań 2009, s. 106.
[7] T. Perkitny, Z setką złotych…, s. 130.
[8] T. Perkitny, Okrążmy świat…, cz. I, s. 177.
[9] Z podróży naokoło świata, KP, 1928, nr 330.
[10] T. Perkitny, Z setką złotych…, s. 216-217.
[11] Z podróży naokoło świata, KP, 1929, nr 217.
[12] T. Perkitny, Okrążmy świat raz jeszcze. Oko w oko z przygodą, cz. II, Poznań 2009, s. 107–108.
[13] Tamże, s. 406.
[14] „Wielkopolska Ilustracja”, 1930, nr 21.
[15] T. Perkitny, Okrążmy świat…, cz. II, s. 511.s
01. Trasa podróży dookoła świata wyrysowana przez Tadeusza Perkitnego
02. W Szwecji
03. W Szwecji
04. Na statku „Inger” w podróży z Norwegii do Francji
05. W Paryżu
06. L. Mroczkiewicz i T. Perkitny podczas pracy we Francji – lasy w okolicy Bordeaux
07. Notatki T. Perkitnego
08. T. Perkitny przed willą „Miminka”
09. W Nicei
10. W Lizbonie
11. W Dakarze – podczas podróży przez Ocean Atlantycki
12. W Rio de Janeiro
13. W lasach Brazylii
14. W lasach Brazylii
15. W Brazylii - studio fotograficzne T. Perkitnego i L. Mroczkiewicz
16. Klient studia fotograficznego
17. Brazylijska chata
18. W Argentynie
19. Z notatnika T. Perkitnego
20. Na statku podczas podróży przez Ocean Spokojny
21. T. Perkitny i L. Mroczkiewicz na statku podczas podróży przez Ocean Spokojny
22. Na statku Kitano Maru
23. W Indochinach Francuskich
24. W Indochinach Francuskich
25. W Indochinach Francuskich
26. W Indochinach Francuskich – członek plemienia Rhade
27. W Indochinach Francuskich
28. T. Perkitny na statku w drodze z Indochin do Afryki
29. W Afryce
30. Z notatnika T. Perkitnego
31. Kigoma, nad jez. Tanganika
32. Rysunek T. Perkitnego
33. Samochód podróżników
34. W drodze do Barcelony
35. Powitanie podróżników w okolicach Środy Wlkp.
36. Korespondencja do „Kuriera Poznańskiego”
37. Okładka książki T. Perkitnego (wyd. 1938)